Anatomia Kryzysu
- Gustaw Herling-Grudziński
-
Authors
- Paratext
-
Source Type
- Communism with a Human Face
-
Publications
- 1969
-
Date
- Paris
-
Place
- Polish
-
Language
ANATOMIA KRYZYSU
Czterdziestotrzyletni profesor Karel Kosik, autor Dialektyki konkretu i najwybitniejszy dziś w Czechosłowacji filozof marksistowski o zacięciu „rewizjonistycznym”, może być z wielu względów określony jako czeski odpowiednik Leszka Kołakowskiego. Także jego książeczka Nasz obecny kryzys, wydana ostatnio przez komunistów włoskich w ramach tej samej biblioteczki która w zeszłym roku udostępniła Włochom teksty Dubczeka i Goldstückera, przypomina główny artykuł Kołakowskiego Co to jest socjalizm? Istnieje jednak pewna różnica i to dość znamienna. W roku 1956 Kołakowski zajął się w swoim artykule wyliczeniem wszystkiego czym nie jest socjalizm, a na pytanie tytułowe odpowiedział jednym końcowym, półironicznym i półpoważnym, zapewnieniem na słowo honoru: „Socjalizm to dobra rzecz”. W roku 1968 Kosik poświęcił tę swą anatomię kryzysu gros uwagi „ciemnej stronie księżyca”, ale w przeciwieństwie do lakonicznego i lekko drwiącego kolegi polskiego potraktował obszernej i bardziej na serio obowiązek przekonania czytelników że rzeczywiście „socjalizm to dobra rzecz”. Właśnie dlatego Nasz obecny kryzys Kosika odegrał rolę małego katechizmu filozoficznego „nowego kursu”, przystępnego wykładu myśli inspirujących program „socjalizmu o ludzkiej twarzy”. W tomiku, który ma publiczności polskiej zaprezentować eksperyment Dubczeka i towarzyszy, głos młodego profesora Uniwersytetu Karola w Pradze jest niezmiernie ważny. Zamierzamy tu odtworzyć w ogromnym skrócie lecz możliwie wiernie tok rozumowania Kosika, powstrzymując się od jakichkolwiek komentarzy.
Nasz obecny kryzys składa się z sześciu ponumerowanych rozdziałów: kryzys systemu politycznego, osobowości politycznej, klas i społeczeństwa, narodu, władzy, socjalizmu. Osobny rozdział przeprowadza na zakończenie konfrontację socjalizmu z kryzysem współczesnego człowieka.
Kryzys systemu politycznego. Punktem wyjścia jest znane twierdzenie Lenina, że kryzys polityczny (Lenin co prawda mówił o sytuacji rewolucyjnej) powstaje wówczas, gdy rządzący nie mogą dalej rządzić starymi metodami i rządzonymi nie chcą by nimi dalej rządzono starymi metodami. W tym momencie zaostrza się konflikt między „nie możemy” jednych i „nie chcemy” drugich. Rządzący, usiłując za wszelką cenę utrzymać się u władzy, godzą się na zastąpienie starych zdyskredytowanych metod nowymi bardziej elastycznymi. Dla rządzonych jest w okresie kryzysu kwestią życia i śmierci wykryć mistyfikację nowych form dominacji. Gdyż sprzeciwiając się dominacji jako takiej, odrzucają całkowicie układ w którym są tylko masą wydaną na łaskę i niełaskę władców. Radykalne rozwiązanie tego kryzysu możliwe jest jedynie w drodze wyparcia systemu biurokratycznej dyktatury politycznej przez system demokracji socjalistycznej. Pierwszy opiera się na masie, wszystko jedno partyjnej czy bezpartyjnej, pozbawionej zupełnie lub częściowo praw politycznych; drugi opiera się na obywatelach państwa socjalistycznego, korzystających w pełni ze wszystkich należnych im praw politycznych.
Ludzie nie rodzą się jako masa, stają się nią. Stają się nią w systemie, który urzeczywistnia w praktyce podział społeczeństwa na dwie kategorie: na anonimową większość i na manipulatorów. Anonimowa masa ulepiona jest z osób bez własnej twarzy i bez odpowiedzialności. W systemie anonimowość i nieodpowiedzialność panują nie tylko w jednym, ale w obu jego członach. Anonimowość masy odpowiada nieodpowiedzialność manipulatorów. W systemie masy i manipulatorów obowiązuje powszechna nieodpowiedzialność i równoczesne powszechne mistyfikacje: ponieważ myśli zajęła retoryka polityczna, system funkcjonuje mnożąc fałszywe sumienia, „umasowione”, a za herezję lub świętokradztwo uważając najlżejszą bodaj refleksję krytyczną. Z podejmowanych decyzji wyłącza się inteligencję dialektyczną i nawet zwykły zdrowy rozsądek. System funkcjonuje ignorując swoją własną istotę, podczas gdy jego poszczególne człony żyją złudzeniami o sobie i innych. Masa bezpartyjna trawi w przekonaniu, że masa partyjna stanowi zwarty kolektyw, o wszystkim wie i o wszystkim rozstrzyga. Masa partyjna jest przeświadczona, że przywódcy polityczni są wszechpotężnymi i wszechwiedzącymi suwerenami, którzy swoje decyzje podejmują na podstawie ścisłych i gruntownych informacji. Przywódcy polityczni patrzą na masę partyjną jak na zbiorowisko wiecznych dzieciaków, niezdolnych do postawienia jednego choćby kroku o własnych siłach i po własnej myśli. Ciż sami przywódcy polityczni są święcie przekonani, że masa bezpartyjna ma wszelkie powody do zadowolenia z własnego prawa do nie wiedzenia niczego i nie decydowania o niczym, i z własnego obowiązku popierania od czasu do czasu „linii partyjnej”.
Ten system polityczny zdefiniował się sam jako system pasów transmisyjnych, nie zdając sobie widocznie sprawy ze znaczenia swoich słów. System pasów transmisyjnych, śrubek i kółek, inżynierów dusz ludzkich, żelaznej dyscypliny i żelaznych praw historycznych, funkcjonuje i może funkcjonować tylko dopóki wszystko sprowadza się do wspólnego mianownika techniki i technologii politycznej. Model społeczny „negatywny” realizowany jest w społeczeństwie zadającym sobie pytanie co ma znaczyć obecność na szczytach uprzywilejowanej grupy, która swoje wewnętrzne walki o władzę rozgrywa bronią mordów i intryg, nie zna granic bezwstydu i przed lekceważenie zasłania się chroniczną amnezją.
Kryzys osobowości politycznej. Kosik proponuje podział na polityków-myślicieli i polityków-pragmatyków. Do pierwszych zalicza, mimo różnic w światopoglądach i programach politycznych, Masaryka, Różę Luksemburg, Lenina i Gramscego. Typ polityka-myśliciela jest na wymarciu, odchodzi w przeszłość wraz z pewną określonego epoką osobowości politycznych, stanowi przedmiot niemal pogardy jako dziewiętnastowieczny zabytek muzealny.
Jego miejsce zajmuje polityk-pragmatyk. Traktuje on politykę jak technikę manipulacyjną, jak sztukę wprawiania w ruch człowieka „umasowionego”, sam stając się w końcu częścią stworzonego tak systemu powszechnej manipulacyjności, który obejmuje ludzi i przyrodę, żywych i umarłych, słowa i idee, rzeczy i uczucia. Polityk-pragmatyk nie potrafi przekroczyć horyzontów systemu, którego jest twórcą i zarazem ofiarą. Stąd oficjalny słownik polityczny — złożony z takich wyrazów jak aparat, pasy transmisyjne, aberracje, deformacje — jest nie tylko nagromadzeniem słów egzystujących obok rzeczywistości lub poza nią, ale daje dość dokładne pojęcie o tym w jaki sposób polityk-pragmatyk widzi rzeczywistość, żyje nią i działa w niej z tytułu swej roli przywódczej. Fakt że najstraszniejsze w dziejach narodu czeskiego barbarzyństwo, jakie spadło na z rąk jego własnej klasy kierowniczej, można nazwać słówkiem „deformacja” dowodzi że „deformacje” znikną ze świata za sprawą tej samej techniki i z tych samych powodów użyteczności które je zrodziły.
Politykowi-pragmatykowi udaje się czasem rozwiązać takie czy inne zagadnienia społeczne i wyjść obronną ręką z doraźnych trudności, ale jest bezsilny w obliczu rzeczywistości która wymyka się jego zdolnościom widzenia i rozumienia: może od biedy podjąć próbę opanowania kryzysu gospodarczego albo konstytucyjnego, nie jest w stanie uporać się z kryzysem moralnym. A ponieważ kryzys moralny nie dotyczy tzw. „moralności”, lecz samego istnienia narodu i bytu człowieka, łatwo o konkluzję że polityk-pragmatyk miewa niekiedy powodzenie w rzeczach drugorzędnych i zawsze przegrywa w rzeczach zasadniczych.
Kryzys klas i społeczeństwa. Esencję tego rozdziału należy przytoczyć dosłownie: „Nasz obecny kryzys jest kryzysem wszystkich warstw i klas społecznych, a jednocześnie kryzysem ich wzajemnego stosunku... W tych stosunkach z poszczególnymi klasami rządząca biurokracja odegrała rolę zniekształcającą w dwóch kierunkach. Po pierwsze, usiłowała nadać społeczeństwu nowoczesnemu średniowieczne formy korporacyjne i zamknąć robotników w fabrykach, chłopów na wsi, a intelektualistów w bibliotekach, sprowadzając do minimum ich wzajemne powiązania. Po drugie, odebrała wszystkim klasom ich specyficzną fizjonomię i zamieniła je w politycznie bezkształtną i szarą masę. Ideałem biurokracji jest społeczeństwo zamknięte, oparte na zawężonych rozgraniczeniach poszczególnych warstw społecznych i na kontrolowanym dozowaniu informacji. Schematem społeczeństwa miałby być korporacjonizm, który odizolowałby poszczególne warstwy społeczne w obrębie ich interesów, a z biurokracji zrobiłby z jednej strony jedyną przedstawicielkę interesów ogólnych, z drugiej zaś wyłączną pośredniczkę wymiany informacji... Najdotkliwsze szkody wyrządził ten biurokratyczny styl rządzenia klasie robotniczej. Przestała ona, jako klasa, wykonywać należną jej funkcję polityczną i straciła całkowicie odczucie od swojej naturalnej sojuszniczki: inteligencji. Równocześnie inteligencję odseparowano sztucznymi barierami od klasy robotniczej. Biurokratyczny reżim polityczny odpolitycznił robotników. Funkcję polityczną klasy robotniczej przejęła biurokracja, która mistycznie czy ideologicznie utożsamiła się z całością interesów narodowych i swój samozwańczy monopol narzuciła jako przywództwo klasowe. W miarę wynoszenia ideologii tego przywództwa biurokracji na piedestał religii państwowej, robotnicy coraz mniej mieli do powiedzenia w sprawach publicznych. Wolno im było tylko krytykować niedostatki we własnych zakładach pracy, co oczywiście posiadało minimalne znaczenie bez wniknięcia w ogólne przyczyny tych niedostatków; i wolno im było manifestować swój stosunek do informacji dostarczonych przez rządzącą biurokrację, oczywiście w z góry przewidziany i plebiscytarny sposób”.
Klasa robotnicza nie może spełnić swej roli politycznej w socjalizmie bez wolności prasy, słowa i informacji; bez wolności demokratycznych jest ona z jednej strony zamknięta w ciasnych opłotkach fabryki, miejsca pracy, a z drugiej skazana na korporacjonizm. Usiłuje się ją przekonać, że wolność prasy i słowa obchodzi tylko intelektualistów. Robotnicy wiedzą teraz co sądzić o takich „przyjacielskich” podszeptach.
Kryzys narodu. Żaden naród nie jest raz na zawsze zdeterminowany przez swoją przeszłość, ani w tym co dobre ani w tym co złe. Jeśli jakiś naród zdołał sobie stworzyć w przeszłości wielką tradycję demokratyczną, nie oznacza to bynajmniej że sens demokracji jest mu dany na zawsze i na jutro. O własny charakter narodowy walczy się bez przerwy, powstaje lub upada jako naród codziennie. Nigdy nie znika całkowicie groźba zniżania narodowego, tym bardziej podstępna im słabiej dostrzegalna dla gołego oka. Bywają przeobrażenia w których naród, zachowując swoje cechy powierzchowne, traci swoją twarz i zamienia się w tłum producentów i konsumentów, których łączy jedynie wspólny język ojczysty.
Kryzys władzy. Osią rozdziału jest studium Gramsciego o Machiavellim. Machiavellemu, przekonanemu o niezmienności natury ludzkiej, Gramsci przeciwstawiał obraz władzy czerpiącej swą siłę z absolutnej negacji tej niezmienności: „Nie ma abstrakcyjnej natury ludzkiej, stałej i niezmiennej, jest tylko natura ludzka jako zespół historycznie zdeterminowanych stosunków społecznych”. Kosik zauważa: „Gdy zmiana stosunków społecznych jest równoczesna ze zmianą natury ludzkiej, władza staje się wszechwładna; skoro może zmienić wszystko, nawet naturę człowieka, wyzwala się z wszelkich ograniczeń i łamie wszelkie hamulce”.
Ale władza nie jest wszechwładna i jej możliwości — choć wielkie — są ograniczone. Jest w stanie stworzyć warunki, w których człowiek porusza się swobodnie, rozwija się i zbliża do własnego człowieczeństwa, nie może go wyręczyć lub zastąpić w tym ruchu. Inaczej mówiąc, z pomocą władzy można wolność ustanowić, ale o swojej niezależności stanowi każda jednostka z osobna.
Kryzys socjalizmu. Jedni widzą istotę socjalizmu w kolektywizacji środków produkcji, uważając całą resztę za subiektywne dodatek bez większego znaczenia; dla innych socjalizm jest przede wszystkim równoczesny z naukowo zorganizowanym społeczeństwem, którego przyszłość zależy od tzw. „rewolucji techniczno-naukowej”. Oba te ujęcia okaleczają socjalizm, a nawet mogą obrócić i wystawić go na niebezpieczeństwo nieodwracalnej degeneracji. Jeżeli w grę wchodzi wyłącznie zamiana dziewiętnastowiecznego systemu powszechnej sprzedajności (panowanie pieniądza i kapitału) na nowoczesny system powszechnej manipulacyjności (panowanie nieograniczonej władzy biurokratycznej), to taka gra nie jest warta ochraniania i podsycania płomyka na ołtarzu socjalizmu.
Każdy konkretny krok naprzód, który uwalnia Czechosłowację od tego osłupiającego konglomeratu biurokratyzmu i bizantynizmu, od tej anormalnej symbiozy Państwa i Kościoła pogańskiego, hipokryzji i fanatyzmu, ideologii i wiary, szarzyzny biurokratycznej i historii masowej, przewyższa naturalnie swoją wagą górnolotne proklamacje na temat wolności. Ale te drobne kroki, którymi zaświadcza się rezygnację ze zbrodni politycznych, nie powinny zasłaniać i oddalać nietkniętych jeszcze problemów zasadniczych, tak żywotnych jak powietrze do oddychania dla socjalizmu jako alternatywy rewolucyjnej naszego stulecia: trzeba wciąż na nowo stawiać sobie pytania czym jest człowiek i czym prawda, czym byt i czym czas, jaka jest istota wiedzy i techniki, jaki jest sens rewolucji.
W suplemencie zatytułowanym Kryzys współczesnego człowieka i socjalizm, Kosik podsumowuje swój mały katechizm filozoficzny „nowego kursu” na szerszym tle chorób nękających całą ludzkość. Ale dla celów niniejszego tomiku wystarczy zacytować to, co ma jeszcze w końcowym rozdziale Naszego obecnego kryzysu do powiedzenia o Czechosłowacji: „Wśród podstawowych cech charakterystycznych dzisiejszego odrodzenia czechosłowackiego można wymienić fakt, że proces ten realizuje się w rewolucyjnym sojuszu robotników i intelektualistów, gdy każda strona wnosi swój udział aby doprowadzić do wzajemnego i wymiennego wpływu. Ten sojusz wypływa ze świadomości, że intelektualiści rewolucyjni i socjaliści mogą na pewno otworzyć drogę biegowi wypadków, lecz sami — bez poparcia narodu, zwłaszcza klasy robotniczej — nie są w stanie przeobrazić ich w strukturalną odnowę całego społeczeństwa”.
Gustaw HERLING-GRUDZIŃSKI