Preface to "Sąd Idzie. Co to Jest Realizm Socjalistyczny" by Abram Terc
- Gustaw Herling-Grudziński
-
Authors
- Paratext
-
Source Type
- The Trial Begins and What is Socialist Realism
-
Publications
- 1959
-
Date
- Paris
-
Place
- Polish
-
Language
PRZEDMOWA
O autorze opowiadania „Sąd idzie”, używającym pseudonimu Abram Terc, wiemy tylko, że jest młodym pisarzem sowieckim. Jego nowela (a właściwie mała powieść) dotarła w rękopisie rosyjskim do Paryża i po raz pierwszy ukazuje się w druku w tłumaczeniu polskim. Po przekładzie polskim nastąpią prawdopodobnie inne.
Każdy wypadek ogłoszenia zagranicą przez pisarza rosyjskiego utworu, który nie miałby szans ujrzenia światła dziennego w samej Rosji, zachęca do życzliwej i uważnej lektury. Terc zasługuje na szczególną uwagę z dwóch względów: przede wszystkim jest to pisarz młody, a zatem do pewnego przynajmniej stopnia daje odpowiedź na pytanie, jak przez chorobę socrealizmu przeszło pokolenie wychowane niemal całkowicie w zasięgu jej działania; po drugie, „Sąd idzie” posiada wiele znamion niewątpliwego talentu literackiego autora.
W pierwszej chwili, po przeczytaniu krótkiego prologu opowieści, trudno się oprzeć natrętnemu skojarzeniu. Skąd pamiętamy tego samotnego człowieka, osaczonego przez Ustrój Doskonały, oglądającego jak na dłoni Wielkie Miasto z gmachami Świątyni i Ministerstw, i przez przezroczystą ścianę pokoju widocznego jak na dłoni dla Władcy o gigantycznej ręce i spiczowym głosie — tym mniejszego, im bardziej potężna i groźna jest Siła, która go rzuca na kolana, przejmuje dreszczem strachu i zachwytu, unicestwia w anonimowości? Oczywiście z „Roku 1984” Orwella i z powieści Zamiatina „My” (co wchodzi o tyle na jedno, że wpływ Zamiatina na Orwella wydaje się bezsporny). Ale u młodego autora sowieckiego jest to tylko szybki i umowny znak rozpoznawczy, który w dalszym ciągu utworu pojawiają się zaledwie raz jeszcze w rozmowie „dwóch w cywilu” o „myśloskopie” i wyławianiu z rur kanalizacyjnych skrawków zapisanego przez mieszkańców kamienic papieru. Odnosi się wrażenie, że Terc użył tej ramki zapożyczonej z klasycznej już utopii totalistycznej wyłącznie po to, by umieścić w niej obraz nabrały z miejsca innego wymiaru. Tym obrazem jest napisana w stylu groteski realistycznej powieść filozoficzna na temat socrealizmu.
Opowiadanie Terca należy czytać równocześnie ze znakomitym studium Anonima sowieckiego „Co to jest realizm socjalistyczny?” (i z tego właśnie powodu wydawca słusznie połączył obie rzeczy w jednym tomiku). Stanowi się wówczas jasne, że problem, jaki zaprząta umysły młodych i inteligentnych pisarzy sowieckich, jest filozoficzny, psychologiczny i artystyczny. Rozprawienie się z oficjalną estetyką komunistyczną. Anonim wiele uwagi poświęca obowiązującym wszystkim socrealistom „teleologii” komunizmu. „Utwory socrealistyczne — pisze — są bardzo różnorodne jeśli chodzi o styl i treść, ale w każdym z nich obecne jest pojęcie Celu w bezpośrednim lub pośrednim sensie, w jawnej lub zamaskowanej formie. To albo panegiryk na cześć komunizmu i wszystkiego co się z nim łączy, albo satyra na jego licznych wrogów, albo wreszcie życia w rewolucyjnym rozwoju, czyli znowu w ruchu ku komunizmowi”. „Jak cała nasza kultura, jak cała nasze społeczeństwo, tak i nasza sztuka jest do szpiku kości teleologiczna. Jest podporządkowana wyższemu przeznaczeniu i przez to uszlachetniona. W ostatecznym rachunku żyjemy tylko po to, aby jak najszybciej zrealizować komunizm”. I nieco dalej, z niezrównaną lodowato i gorzką zarazem ironią: „Aby na zawsze znikły więzienia, nabudowaliśmy nowych więzień. Aby padły granice między państwami, otoczyliśmy się chińskim murem. Aby praca stała się w przyjemnością, wprowadziliśmy ciężkie roboty. Aby nie polała się w przyszłości ani jedna kropla krwi, zabijaliśmy, zabijaliśmy, zabijaliśmy. W imieniu Celu trzeba było poświęcać wszystko co mieliśmy w rezerwie, i uciekać się do tych samych środków, z których korzystali nasi wrogowie — stawić wielkodzierżawne Ruś, pisać nieprawdę w „Prawdzie”, sadzać cara na opustoszałym tronie, wprowadzać szlify i tortury... Chwilami wydawało się, że dla pełnego triumfu komunizmu brakuje już tylko ostatniej ofiary — wyrzeczenia się komunizmu. Panie! Panie! Odpuść nam nasze winy! Ostatecznie ten świat stworzony został na podobieństwo Boże. To jeszcze nie komunizm, ale już bardzo blisko komunizmu. I oto wstajemy, zataczając się ze zmęczenia, obejmujemy ziemię oczyma nalanych krwią i nie znajdujemy dokoła siebie tego, co spodziewaliśmy się znaleźć”.
Czytelnik opowiadania Terca spostrzeże natychmiast, jak bliskie ono jest i tonem (także autor „Sądu” używa najczęściej chłodnej ironii z ledwie wyczuwalną domieszką goryczy) i biegiem myśli tym rozważaniom. Na początku wszystko zdaje się w nim przeniknięte duchem celowości. W pewnej chwili wszystko zaczyna się pruć w szwach i pękać w wywatowanych miejscach, jak złe uszyte kostiumy: bóstwo Celowości wyszczerza nieoczekiwanie zęby w złowrogim i drwiący grymasie. (Narrator dostaje się w końcu na Kołymę pod zarzutem, że „bohaterzy pozytywni z jego przedstawień nie dość wszechstronnie w nich praktyce życiowej, lecz ze złowrogą satysfakcją pokazani czytelnikowi od nietypowej strony, natomiast postacie negatywne, chociaż w jego oszczerczym utworze poniosły zasłużoną karę, nie zostały zdemaskowane do reszty w swojej reakcyjnej istocie”). Nawet romans Karlinskiego z Maryną ma swój wydźwięk symboliczny. „No cóż, Jerzy Michajłowiczu — mówi Maryna, oddając się wreszcie po długim zwlekaniu rażonemu nagłą impotencją Karlinskiego — osiągnęliście swój cel? Czemuż tak zwlekacie? Przywiedziony kapryśnym (chciałoby się powiedzieć: antycelowym) rozwojem wypadków na skraj ruiny, prokurator Głobow upija się i demoluje szablą mieszkanie, ale stanąwszy w ciemnościach oko w oko z cudem ocalałym popiersiem Władcy, trzeźwieje błyskawicznie i składa meldunek: „Władco! Wrogowie uciekają! Zabili moją córkę, ukradli syna. Żona mnie zdradziła, wyrzekła się mnie matka. Ale to stoję przed Tobą, cały w ranach, opuszczony przez wszystkich i mówię: — Cel osiągnięty! Zwyciężyliśmy! Słyszysz, Władco — zwyciężyliśmy! Słyszysz mnie?” (Główny cytat z dzieła Władcy brzmi: „WIELKI CEL WYTWARZA WIELKĄ ENERGIĘ”). Kiedy umiera Władca, „od razu powstała pustka. Przyszła ochota usiąść i podnieść twarz ku niebu, zawyć tak jak wyją bezdomne psy”. Jest to śmierć Celu. I od razu też przychodzi na myśl ten fragment ze szkicu Anonima o realizmie socjalistycznym: „Śmierć Stalina zadała niepowetowany cios naszemu systemowi religijnej estetyki, a trudno go zastąpić kult Lenina. Lenin jest zanadto podobny do zwykłego człowieka, ma zbyt realistyczny wygląd: łysy, niski, cywil. Stalin natomiast był jakby specjalnie stworzony do hiperboli, jaka go oczekiwała. Tajemniczy, wszechwiedzący, wszechmocny, był żywym pomnikiem naszej epoki i brakowało mu tylko jednego, żeby stać się Bogiem: nieśmiertelności. Ach, gdybyśmy byli mądrzejsi i otoczyli jego śmierć cudami! Oglosilibyśmy przez radio, że nie umarł, lecz wstąpił do nieba, skąd patrzy na nas, milcząc pod swoim mistycznym wąsem. Jego relikwie uprawniałyby paralityków i opętanych przez diabła. A dzieci, kładąc się spać, modliłyby się w okienku do lśniących, zimowych gwiazd Niebiańskiego Kremla”.
Czyż można mieć wątpliwości? Chwilami nasuwa się wręcz podejrzenie, że ta sama ręka, która napisała studium „Co to jest realizm socjalistyczny?”, uzupełniła je później jako ilustracja opowiadaniem „Sąd idzie”. Nowela-buffo Terca wyszydza teleologiczny charakter społeczeństwa sowieckiego i stylu jaki wytworzyło ono w swej kulturze i sztuce. Jest to (rzadko dzisiaj uprawiana) forma literacka, w której bardziej niż gdzie indziej pisarza interesuje wewnętrzne zagadnienie samej literatury. Powieść filozoficzna na temat teleologii komunistycznej zamyka najlepiej chyba w całym opowiadaniu scenę, gdy trzeci towarzysz obozowi urozmaica sobie przerwę w pracy na Kołymie rozmową, a biedny Rabinowicz medytuje nad historyczną obosiecznością dylematu cel-środek; i dopiero wtedy pada celne jak decydujące pchniecie szpady ostatnie zdanie — światło w swej ironicznej lapidarności — w którym cała trójka, upomniana przez konwojenta, przerywa ten abstrakcyjny dyskurs i „chwyta zgodnie za łopaty”.
Nie koniec na tym. Anonimowy autor rozprawki o realizmie socjalistycznym robi zdumiewająco trafne i przenikliwe odkrycia, że skoro „siła każdego systemu teleologicznego opiera się na stałości, harmonii i ładzie”, rewolucja musiała po wstępnym okresie romantycznych burz i naporu cofnąć się wstecz, do wieku ód Dzierżawina „Realizm socjalistyczny należałoby zapewne nazwać socjalistycznym klasycyzmem”. W pewien sposób również ta myśl jest podskórnie obecna w opowiadaniu Terca. Kto ma wyczucie stylu pisarskiego — nie tego który rozpoznaje się z kroju zdań, lecz ukrytego głębiej w drobnych szczegółach i w modulacji głosu opowiadającego — nie może przeoczyć w noweli jakiejś swoistej atmosfery ohydnego neoklasycyzmu sowieckiego. Jest to tak jak gdyby autor, z natury swego talentu ciążący ku grotesce, podstawił na okamgnienie co kilka minut nadętej i pewnej siebie Gębie Socrealizmu krzywe zwierciadło oprawione w ramy w kształcie neoklasycznych i ozdobionych tandetnymi złoceniami kolumienek.
Mieliśmy prawo oczekiwać, że śmierć Władcy zada dotkliwy cios stylowi, jaki narzucał on sztuce Imperium. Ale w najśmielszych przewidywaniach nie posuwaliśmy się aż do nadziei, że młodzi pisarze sowieccy, odzyskawszy mowę, już w pierwszym okresie swej rekonwalescencji ukażą nam ten styl leżący w gruzach.
Gustaw HERLING-GRUDZIŃSKI
- Andrei Sinyavsky
- 8 October 1925 - 25 February 1997